Saturday 11 May 2013

Mama rodzi sie na nowo.

5 Maja 2013

Obudzilam sie o 3 nad ranem i mimo, ze nic sie jeszcze nie dzialo, poczulam atmosfere czegos wielkiego i magicznego. I już wiedzialam. 

Porod nie był zaskoczeniem, gdyz dziecko było już 9 dni po terminie. Lezalam kilka chwil cieszac się doniosloscia momentu i wtedy zaczely się pierwsze skurcze, które powitalam z radoscia i eksyctacja. Tak dlugo czekalam już na moja coreczke…

Spedzilam kolejne 4 godziny lezac bez ruchu w stanie pelnego relaksu cieszac się tym powolnym poczatkiem procesu, który miał doprowadzic mnie do mojej coreczki. Relaksowalam się i mentalnie przygotowywalam na wielki wysilek na który będę musiala się zdobyc, kiedy porod już się rozkreci. Sluchalam jak ptaki budza się za oknami a slonce zaczynalo powoli wdzierac się do pokoju. I pomyslalam ze ten piekny, sloneczny wiosenny dzien był idealnym poczatkiem nowego zycia.

Gdy nadszedl poranek, poczulam ze jestem gotowa i ze chce, żeby porod już rozpoczal się na dobre. Wyslalam smsa do Basi, mojej douli żeby jej dac znac, ze będę jej dzis potrzebowac. Basia powiedziala mi co mogę zrobic, żeby rozkrecic porod wiec korzystajac z tego ze wszyscy w domu jeszcze spali, zeszlam na dol i zaczelam tanczyc na pilce ruszajac biodrami w osemki, co mialo pomoc dzidzi się obnizyc. 

Bylam calkowicie pochlonieta magia chwili. Endorfiny zalaly mój organizm i czulam ze moglabym zaczac krzyczec z czystej radosci. Skurcze na tym etapie nie były bolesne i kazda chwila tego porodu była czystą rozkoszą. Zrobilam sobie pyszną jaglanke aby dostarczyc organizmowi sily na kolejne etapy i celebrowalam ten posilek z niemalze boskim namaszczeniem.

Kiedy skurcze staly sie silniejsze i bardziej regularne napisalam do Basi prosząc, zeby przyjechala i poszlam wziac prysznic. Przygotowywalam się do ceremonii narodzin.  

Kiedy moja doula przyjechala wszyscy w domu byli już na nogach i poczulam ze nadmiar ludzi dookoła mnie zakloca mój cudowny magiczny proces. Porod spowalnial i zaczelam się czuc winna, ze sciagalam Basie tak z samego rana, skoro porod był jeszcze bardzo wczesny i nie potrzebowalam na tym etapie jej pomocy. Uczucie winy zaklocalo uwalnianie endorfin i zaczelam odczuwac presje by przyspieszyc rozwoj porodu. To oczywiście nie pomagalo. Sprobowalam relaksacji ale nie potrafilam przywrocic nastroju tego magicznego samotnego poranka. Proces myslowy był zbyt aktywny i zaklocal prace prymitywnej czesci mozgu, odpowiedzialnej za rodzenie. 

Poczulam ze musze rozprawic się z tymi myslami i poprosilam Basie, żeby przyszla do mojego pokoju. Otwarta rozmowa oczyscila atmosfere i postanowilysmy ze zadzwonimy po polozne, żeby zbadaly rozwarcie i wtedy ocenimy, czy jest sens, żeby Basia siedziala u mnie, czy lepiej, żeby wrocila do domu na kilka godzin. 

Uczucie winy odpuscilo i porod się rozkrecil.

Basia zadzwonila po polozne. Anioly czuwaly nad nami tego dnia, i przyslaly do mnie najlepsza polozna swiata, ta sama która odbierala Kubusia. Kobiete o wielkiej mocy, ogromnym doswiadczeniu, pelną wiary w kobiecą sile i zdolnosc rodzenia. Naturalnie i bezpiecznie. Moja polozna Susan – zawsze będę jej wdzieczna za to, ze to wlasnie ona była przy narodzinach dwojki moich dzieci. 

Kiedy przyjechala to jakby Dobra Matka Chrzestra weszla do pokoju.   

Polozna z co najmniej 20 letnim doswiadczeniem, która z takim szacunkiem dla mnie – rodzącej, po krotkiej rozmowie ze mną stwierdzila, ze ona nie wie na jakim etapie jest mój porod, gdyz pamieta z mojego potrzedniego porodu, ze moje spokojne zachowanie i opanowanie mogloby ja zmylic, sugerujac ze jeszcze daleko. Ale ona nie chce mnie badac i ingerowac w mój naturalny proces, który ma postepowac dalej w swoim tempie. Ona poczeka na dole kilka godzin i zobaczymy co się wydarzy. 

Jej obecnosc w domu i pelne otuchy slowa sprawily, ze poczulam się bardzo bezpieczna, silna i pelna mocy. W przeciagu kilku minut moje spokojne opanowane cialo doszlo do tzw kryzysu 7 ego centymetra. Skurcze staly się duzo intensywniejsze a ja stalam się duzo glosniejsza. I kiedy mój glos z niskiego i rozluzniajacego zaczal uderzac w wysokie tony, zdecydowalysmy z Basia, ze czas abym przeniosla sie do basenu, który Sylwek z miedzyczasie napelnial najszybciej jak potrafil. 

Relaksujace cieplo wody przynioslo natychmiastowa ulge i pomoglo przywrocic poczucie kontroli i opanowania. Bylam swiadoma ze doszlam do pelnego rozwarcia i moje dziecko było gotowe, by wyjsc. Zaczelam przec, jednak mój wysilek nie przynosil zadnych efektow. Dziecko się nie obnizalo. Po wielu nieskutecznych skurczach zaczelam tracic wiare w siebie i moją zdolnosc wyparcia dziecka. Nic się nie dzialo i przenioslam się w czasie do poprzedniego porodu, kiedy to utknelam w basenie na dlugie godziny prąc bezskutecznie. Podczas tamtego porodu grozba transferu do szpitala i wyjscie z wody pomoglo dziecku obnizyc się. Tym razem nie czekalam na grozby – wyszlam z basenu z zamiarem skorzystania z toalety.

Juz w drodze do lazienki poczulam jak ogarnia mnie potezna energia. Usiadlam na toalecie i zdalam sobie sprawe ze dziecko chce wyjsc teraz, natychmiast i nie mam już na to zadnego wplywu, nie musze nic robic żeby mu pomoc ale tez nie mogę tego powstrzymac. Przyszedl skurcz o wielkiej sile i zorientowalam się, ze glowka już w polowie wyszla. Basia szybko zwolala polozne, które natychmiast pojawily się w lazience i sciagnely mnie z toalety na podloge, na czworaka, żeby dziecko nie wypadlo do WC!

Po szybkiej ocenie sytuacji Suzan powiedziala, ze jeśli chce mogę się jeszcze przeniesc do basenu i urodzic do wody, tak jak chcialam. Zimno było na tej kafelkowej podlodze, ciasno i nieprzyjemnie. I choc wydawalo się to bardzo trudne z glowka do polowy wystajaca, pod eskorta cudownych doswiadczonych i wspierajacych kobiet przenioslam się spowrotem do basenu. Na tym etapie bylam już w takim stanie, ze nawet nie zdawalam sobie  sprawy ze Sylwek zostal zawolany i razem z Kubusiem obserwowali narodziny Malej Nell. Dotarlam do basenu w ostatniej chwili przed kolejnym poteznym skurczem, na którym wyszla glowka. 

Potem była duza przerwa miedzy skurczami, w trakcie ktorej moja Coreczka probowala się obrocic, gdyz cos przeszkadzalo jej w wyjsciu. Te ruchy malego cialka uwiezionego we mnie i glowki wystajacej już na zewnatrz były wyjatkowo nieprzyjemne. Zaczelam panikowac i prosić żeby ktos ja ze mnie wyciagnal. Przyszedl kolejny skurcz na którym nie udalo się urodzic malego cialka. Polozna przez Basie zakomunikowala, ze musze przec mocniej i dziecko MUSI urodzic się na kolejnym skurczu. 

Bylam  przodem do Basi i tylko z nia mialam kontakt. Nie widzialam ani nie slyszalam nikogo innego. Nikt mi nie powiedzial ze dziecko utkwione w takiej pozycji  nie jest bezpieczne, jednak poczulam ze musze zebrac wszystkie sily. Kolejny skurcz przyniosl potezna energie  która pomogla mi przec i zniesc bol, tego co się dzialo potem... 

Dopiero pare godzin pozniej dowiedzialam sie co dzialo sie w tym czasie za moimi plecami. Dziecko było zablokowane ramionkami i pomimo calego mojego wysilku nie było w stanie wyjsc. Susan ocenila sytuacjie w przeciagu kilku sekund i widzac co się dzieje, reka probowala odblokowac dziecko utkwione w niebezpiecznej pozycji. Nie udalo się z jednej strony wiec szybko wlozyla reke z drugiej strony i uwolnila malenstwo. 

Sekundy mijaly a ja powoli stawalam sie swiadoma mojego ciala, miejsca w którym się znajdowalam i stlumionych glosow w tle które powtarzaly: Zlap dziecko! Zlap ją! Moja coreczka plywala już ze mna w basenie I nagle znalazla sie w moich ramionach. 

Siedzialam w wodzie gapiąc sie na tego zupelnie nowego czlowieczka, uswiadamiajac sobie ze to moja tak dlugo wyczekiwana coreczka. Była wiotka i sina po tej dlugiej i trudnej podrozy na swiat.

Pokazalam jej jak wziąć oddech.

I pokaze jej caly swiat. 

I będę się uczyc od niej….


3 comments:

  1. Co za wspaniały opis... jak dobrze,że nic się nie stało,nie musiałyście uciekać do szpitala,po prostu zazdrość bierze,a jednocześnie... ogromne wzruszenie! cudny wpis... życzę wam wszystkiego co najwspanialsze.

    ReplyDelete
  2. Cudowny poród i cudowny opis :))))) Oby coraz więcej takich!

    ReplyDelete
  3. Jestem pod wrażeniem aż łezka w oku się zakręciła :)

    ReplyDelete