Thursday 2 December 2021

Bo matkę w kryzysie się wspiera

Kasia  

Kasia była cudowną mamą.

Patrząc na nich z zewnątrz, można było pomyśleć, że ona i Kryształek tworzą jakąś jedność, połączeni niewidzialną pępowiną. Synuś od najpierwszych chwil współpracował z nią we wszystkim, a ona była zawsze dla niego dostępna. A cóż innego miałaby robić? Czekała na niego tyle lat... Jej świat zakwitł tęczowo w ten mokry listopadowy poranek, kiedy na świat przyszedł On.

Wiedziała, że jest w tym dobra. Głęboko wierzyła, że to dzięki jej miłości Kryształek jest tak pogodnym i układnym dzieckiem.


- Nie wiem co robić, żeby nie krzyczeć na dzieci – poskarżyła się Ola, szokując Kasię.


Kasi nie mieściło się w głowie, że można krzyknąć na dziecko. Jak to? Przecież by się wystraszyło, poczułoby się poniżone, odrzucone. I po co w ogóle? Przecież wystarczy spokojnie powiedzieć, Kryształek zawsze robił to, co należało zrobić teraz.

- Chodź synku, już idziemy! - Kryształek podnosi się z plaży i chętnie łapie mamę za rączkę. Spacer z mama w górę klifu też jest cudowny. Ich wspólny świat był cudowny. A Kasia naprawdę wierzyła, że to od miłości taki jest. Od jej miłości do niego.

A wtedy urodziła się Niunia i ten tęczowy świat runął w gruzach. Być może najpiękniejsza wi
ęź matki z dzieckiem, jaka jest tylko możliwa, została brutalnie rozerwana. Niunia się darła. Darła się przez rok. I wtedy Kasia zaczęła się drzeć. Bezmocnie drzeć, aby z bezsilności nie paść i już nie powstać. Gdyby się nie darła, zalałaby się łzami. Z żalu i tęsknoty za rajem macierzyństwa, które już nigdy nie miało wrócić. A Kasia musiała być silna. Wstać po nieprzespanej nocy, wyczarować jedzenie dla Kryształka przy akompaniamencie wściekłego wrzasku Niuni. Udawać przed Kryształkiem, że siostra nie zabrała mu mamy i ze Kasia wciąż jeszcze ma dla niego czas. Kasia musiała być silna. Musiała przetrwać.


Kasia miała wrażenie, że podczas snu dusza jej i Kryształka spotykają się, aby pobyć w bliskości i ciszy razem. Budziła się i przez ułamek sekundy wydawało jej się, ze Kryształek śpi tuz obok niej, wtulony w jej plecy. Spokojny niczym mnich. Wtedy docierał do niej nieutulony, wściekły wrzask Niuni i już wiedziała, że długo nie spotka Kryształka. We śnie nie spotka, bo za dnia to już go w ogóle nie spotykała. Był gdzieś obok, jak cień blisko niej. Ale ona nie była blisko niego. Siebie też nie.
Niunia domagała się mamy na wyłączność. Kryształek chciałby te
ż mamy chociaż trochę. A Kasia przecież była tylko jedna. Sama jedna.

Kim była tamta łagodna i mocna w sobie mama Kryształka? Kasia już nie wiedziała. A Kryształek myślał, że umarła, więc pogrążył się z żałobie.


Później Kasia dowiedziała się, że nie tylko on zaczął się  bać. Jej mama, siostra, ojciec. Oni też bali się zestresowanej i poranionej przez macierzyństwo Kasi. Nie powiedzieli jej, dlaczego, ale unikali jej i jej dzieciowego burdelu, jaki wtargnął w ich życie.


Wi
ęc, kiedy lata później siostra powiedziała Kasi: Boję się ciebie, bo drzesz się na dzieci. Nie chce się więcej z tobą spotykać, bo drzesz się. Na kawę mogę się spotkać. Nie dzwoń do mnie, chyba że coś się stanie. - Kasia zrozumiała, że przez te wszystkie lata była strasznie i przerażająco sama.


Laila

Laila była cudowną mamą. Tej nocy, kiedy jej dzieci przyszły na świat, miłość zalała ją mleczno białym strumieniem. Właściwie nie odchodziła od nich na krok. Jadła leżąc przy nich, biegła na siku i pędem wracała. Nic więcej się nie liczyło, wszystko inne mogło poczekać. Kasia, Niunia i Kryształek pękali z dumy a ich życie na nowo rozkwitło w te zimne listopadowe dni, kiedy mieli maluchy blisko siebie. Ich dom napienił się miłością a Matka Natura przyszła łagodzić stare, zabliźnione rany.


Wiec, kiedy Laila pierwszy raz warknęła na maluchy, Kasi wydawało się, że to pomyłka. Laila jest mamą idealną. Zawsze spokojna, łagodna, mięciutka… Lecz kiedy Laila wściekle rzuciła się na dzieci, atakując je ostrymi zębami, Kasia wiedziała, ze jej pomyłka nastąpiła o wiele wcześniej. A Laila mogłaby pozagryzać swoje 2 tygodniowe szczenięta jednym klapnięciem pyska.

Co się stało? W jaki sposób zawiniłam? - pytała się siebie Kasia. Szybka analiza wydarzeń okresu połogu i Kasia już wiedziała. Za głośno tu, za dużo nas, niepotrzebnie dotykamy szczeniąt. Nie wolno, to Laili dzieci. Wara!

I Kasia nie odstępowała Laili o krok.

Bo matkę w kryzysie się wspiera.

- Laila, NIE! Powtarzała zaspana Kasia – katarynka. Noc i dzień powtarzała, walcząc o życie maluchów, które tak nagle zawisło na włosku w tą zimną listopadową dobę. W ten ciemny okres macierzyństwa, kiedy na drogę miłości wchodzi strach. Strach, który przepełniał Lailę wściekłością, która mogła zabić…. Strach, który kazał jej wyrywać się mocno trzymającej ją Kasi, wyrywać, aby gryźć. Ale Kasia mocno trzymała. Kasia głaskała, tłumaczyła, pokazywała jak, uspokajała. Kasia odwołała wszystkie wizyty.   

- Tu musi być cicho – mówiła - musi być spokojnie, nikt nie może ich dotykać.

Nie stresować, tu jest matka w kryzysie!

A żadna matka w kryzysie nie powinna być sama. Żadne dziecko nie powinno być samo z matka, która sobie nie radzi.

Bo jeśli matka sobie nie radzi, to znaczy ze trzeba j
ą wesprzeć.

I Laila znów jest cudowną mamą. Cierpliwa, łagodna, mięciutka… 

I czasem tylko Kasia zastanawia się, jaką mamą byłaby dziś Kasia, gdyby dostała wsparcie, kiedy jej świat runął w gruzach. Gdyby znalazł się ktoś, kto by ją wówczas utrzymał. Pomógł, wytłumaczył, uspokoił. Czy udałoby się wskrzesić umarłą mamę Kryształka? Czy ona również miałaby szansę znów stać się cierpliwa, łagodna, mięciutka?